„Dzień bez
pracy to dzień zmarnowany” głosi łacińska sentencja. Podążając za nią, nie
marnujemy ani jednego. Mamy farta, bo naszą pracą jest w dużej mierze
przyjemność, bowiem czytamy, bardzo dużo czytamy.
A oto jak
wygląda typowy dzień studenta filologii polskiej (dodajmy – studenta pierwszego
roku!).
Budzik
wydaje ten sam co zwykle niechciany dźwięk.
Środa, 6:33
Okoliczności: łóżko, Olsztyn, Polska, Ziemia,
Wszechświat, przebudzenie.
Pamiętając o
tym, aby prawa stopa jako pierwsza dotknęła zimnej podłogi, wstaję, cofnij –
zwlekam się z łóżka. Najtrudniejsze już za mną. Teraz będzie tylko lepiej…
Będzie…?
8:02
Okoliczności: sala 130, grupa studentów myślami
będąca jeszcze w łóżkach, gramatyka opisowa, ćwiczenia.
Słowotwórstwo
przymiotników szybko sprowadza nas na ziemię i definitywnie wybudza ze snu.
Przy tablicy do głowy przychodzą różne myśli, ale jedna przebija się przez
resztę i nie daje spokoju: „Malarstwo, malarstwo… co to za kategoria
słowotwórcza…?”
Od czasu do
czasu na naszych twarzach pojawia się grymas niezrozumienia. Spoglądamy po
sobie i wzruszamy ramionami. No cóż, nad tym trochę posiedzimy.
Pani Doktor
skutecznie umila nam czas obrazując błędy w wymowie polskich
celebrytów, co zazwyczaj kończy się wspólnym śmiechem. Krótkie dyskusje o
polityce czy muzyce sprawiają, że słowotwórstwo staje się jaśniejsze i bardziej przystępne.
9:47
Okoliczności: przerwa między zajęciami, przerwa w
wytężaniu umysłu, przerwa w słuchaniu i notowaniu.
Jemy,
rozmawiamy (niejednocześnie, rzecz jasna) i dużo się śmiejemy. O tak! Jesteśmy
roześmianą grupą, zauważy to każdy, kto akurat przebywa wokół nas.
10:15
Okoliczności: sala 132, trwa gramatyka, tym razem
wykład, nie ukrywajmy – większość z nas ma ochotę położyć się w wygodnym łóżku
i zasnąć.
Pani Profesor przedstawia prezentację, a my zadajemy pytania. Mimo, że czasem są
śmieszne lub kłopotliwe, to zawsze uzyskujemy odpowiedź. Kto nas już poznał wie, że jesteśmy żądni wiedzy. Jesteśmy kreatywni i twórczy pod warunkiem, że
nie musimy podpierać podbródków, aby nie zasnąć.
11:17
Okoliczności: przerwa, śmiejemy się z karykatury
naszej grupy narysowanej przez A. i A., dziewczyny mają talent, to trzeba
przyznać, czekamy na łacinę.
11:50
Okoliczności: misja „Pollo”, czyli jak, ucząc się
języka łacińskiego, nauczyć się języka polskiego.
Po raz kolejny mylimy
przydawkę z dopełnieniem, ablativus z accusativem, koniugację II z III. Jednak
na pytanie „Czym w zdaniu Aetas
dulcissima adulescentia est jest aetas,
wszyscy zgodnie odpowiadamy, że orzecznikiem. Nauczyliśmy się tego na błędach,
wielu błędach.
13:03
Okoliczności: przerwa, A. pokazuje nam satyryczny
filmik „Wielkie Konflikty – Słowacki vs. Mickiewicz” – jak wiemy, Panowie za
sobą nie przepadali, co najprawdopodobniej spowodowane było… różnicą
temperamentów.
14:06
Okoliczności: trwa leksykografia, dołącza do nas
K. z III roku FP – nadrabia różnice programowe.
Pilnie
słuchamy i notujemy. Główkujemy się z jednostkami językowymi i zastanawiamy:
„Czarna owca to taka sama owca jak biała…?”. Wyszukujemy błędy w definicjach
słownikowych, choć raz to my je wskazujemy. Nasze morale rosną.
15:15
Okoliczności: nareszcie chwila wolnego, okienko,
stołówka, plaża, schodki przed budynkiem wydziału – co kto woli.
Te momenty
lubimy szczególnie. Możemy pośmiać się z niekoniecznie śmiesznych żartów kolegi
z germanistyki lub nagrać amatorski film, w którym M. wygłasza swoje poglądy na
temat obecnego stanu literatury i… nowego tuszu do rzęs Maybelline. To
wszystkich nas wzbogaca umysłowo. Z poczuciem zbliżającej się
poetyki, korzystamy z wolnego czasu najefektowniej jak się da (patrz zdjęcie).
17:36
Okoliczności: zauważalne ubytki w liczbie
studentów, uśmiechnięty dr L., sala wyposażona w telewizor.
Co prawda,
nie oglądamy aktualnie „Trudnych spraw”, jednak czujemy się jak bohaterzy owego
paradokumentu.
Kinga Ł., 20
l.,
na polecenie zaznaczenia enklityki reaguje uśmiechem i pyta samą siebie „Co to jest ta cała enklityka?”.
Paweł K., 20
l.,
mówi, że zjadłby daktyla, nie wie jeszcze, że to stopa… metryczna.
Po wybojach
i… jeszcze większych wybojach docieramy do końca.
18:14
Okoliczności: wychodzimy z sali, ze zdumieniem
patrzymy na tablicę zapisaną kreskami i kreseczkami – to nasze dzieło.
„Dzień bez
pracy to dzień zmarnowany” głosi łacińska sentencja. Podążając za nią, nie
marnujemy ani jednego. Mamy farta, bo naszą pracą jest w dużej mierze
przyjemność, bowiem czytamy, bardzo dużo czytamy.
A oto jak
wygląda typowy dzień studenta filologii polskiej (dodajmy – studenta pierwszego
roku!).
Budzik
wydaje ten sam co zwykle niechciany dźwięk.
Środa, 6:33
Okoliczności: łóżko, Olsztyn, Polska, Ziemia,
Wszechświat, przebudzenie.
Pamiętając o
tym, aby prawa stopa jako pierwsza dotknęła zimnej podłogi, wstaję, cofnij –
zwlekam się z łóżka. Najtrudniejsze już za mną. Teraz będzie tylko lepiej…
Będzie…?
8:02
Okoliczności: sala 130, grupa studentów myślami
będąca jeszcze w łóżkach, gramatyka opisowa, ćwiczenia.
Słowotwórstwo
przymiotników szybko sprowadza nas na ziemię i definitywnie wybudza ze snu.
Przy tablicy do głowy przychodzą różne myśli, ale jedna przebija się przez
resztę i nie daje spokoju: „Malarstwo, malarstwo… co to za kategoria
słowotwórcza…?”
Od czasu do
czasu na naszych twarzach pojawia się grymas niezrozumienia. Spoglądamy po
sobie i wzruszamy ramionami. No cóż, nad tym trochę posiedzimy.
Pani Doktor
skutecznie umila nam czas obrazując błędy w wymowie polskich
celebrytów, co zazwyczaj kończy się wspólnym śmiechem. Krótkie dyskusje o
polityce czy muzyce sprawiają, że słowotwórstwo staje się jaśniejsze i bardziej przystępne.
9:47
Okoliczności: przerwa między zajęciami, przerwa w
wytężaniu umysłu, przerwa w słuchaniu i notowaniu.
Jemy,
rozmawiamy (niejednocześnie, rzecz jasna) i dużo się śmiejemy. O tak! Jesteśmy
roześmianą grupą, zauważy to każdy, kto akurat przebywa wokół nas.
10:15
Okoliczności: sala 132, trwa gramatyka, tym razem
wykład, nie ukrywajmy – większość z nas ma ochotę położyć się w wygodnym łóżku
i zasnąć.
Pani Profesor przedstawia prezentację, a my zadajemy pytania. Mimo, że czasem są
śmieszne lub kłopotliwe, to zawsze uzyskujemy odpowiedź. Kto nas już poznał wie, że jesteśmy żądni wiedzy. Jesteśmy kreatywni i twórczy pod warunkiem, że
nie musimy podpierać podbródków, aby nie zasnąć.
11:17
Okoliczności: przerwa, śmiejemy się z karykatury
naszej grupy narysowanej przez A. i A., dziewczyny mają talent, to trzeba
przyznać, czekamy na łacinę.
11:50
Okoliczności: misja „Pollo”, czyli jak, ucząc się
języka łacińskiego, nauczyć się języka polskiego.
Po raz kolejny mylimy
przydawkę z dopełnieniem, ablativus z accusativem, koniugację II z III. Jednak
na pytanie „Czym w zdaniu Aetas
dulcissima adulescentia est jest aetas,
wszyscy zgodnie odpowiadamy, że orzecznikiem. Nauczyliśmy się tego na błędach,
wielu błędach.
13:03
Okoliczności: przerwa, A. pokazuje nam satyryczny
filmik „Wielkie Konflikty – Słowacki vs. Mickiewicz” – jak wiemy, Panowie za
sobą nie przepadali, co najprawdopodobniej spowodowane było… różnicą
temperamentów.
14:06
Okoliczności: trwa leksykografia, dołącza do nas
K. z III roku FP – nadrabia różnice programowe.
Pilnie
słuchamy i notujemy. Główkujemy się z jednostkami językowymi i zastanawiamy:
„Czarna owca to taka sama owca jak biała…?”. Wyszukujemy błędy w definicjach
słownikowych, choć raz to my je wskazujemy. Nasze morale rosną.
15:15
Okoliczności: nareszcie chwila wolnego, okienko,
stołówka, plaża, schodki przed budynkiem wydziału – co kto woli.
Te momenty
lubimy szczególnie. Możemy pośmiać się z niekoniecznie śmiesznych żartów kolegi
z germanistyki lub nagrać amatorski film, w którym M. wygłasza swoje poglądy na
temat obecnego stanu literatury i… nowego tuszu do rzęs Maybelline. To
wszystkich nas wzbogaca umysłowo. Z poczuciem zbliżającej się
poetyki, korzystamy z wolnego czasu najefektowniej jak się da (patrz zdjęcie).
17:36
Okoliczności: zauważalne ubytki w liczbie
studentów, uśmiechnięty dr L., sala wyposażona w telewizor.
Co prawda,
nie oglądamy aktualnie „Trudnych spraw”, jednak czujemy się jak bohaterzy owego
paradokumentu.
Kinga Ł., 20
l.,
na polecenie zaznaczenia enklityki reaguje uśmiechem i pyta samą siebie „Co to jest ta cała enklityka?”.
Paweł K., 20
l.,
mówi, że zjadłby daktyla, nie wie jeszcze, że to stopa… metryczna.
Po wybojach
i… jeszcze większych wybojach docieramy do końca.
18:14
Okoliczności: wychodzimy z sali, ze zdumieniem
patrzymy na tablicę zapisaną kreskami i kreseczkami – to nasze dzieło.
Jest coś
szczególnego w studiowaniu filologii polskiej…
To, że mimo
zmęczenia, wchodzimy na zajęcia i wychodzimy z nich z uśmiechem na twarzy. Dzień
dobiega końca. Każdy ma swoje plany, ale jest coś, co nas łączy – spotkamy się jutro
i ani trochę nas to nie smuci.
~Kinga Łada
~fot. A. Sławińska
Jest coś
szczególnego w studiowaniu filologii polskiej…
To, że mimo
zmęczenia, wchodzimy na zajęcia i wychodzimy z nich z uśmiechem na twarzy. Dzień
dobiega końca. Każdy ma swoje plany, ale jest coś, co nas łączy – spotkamy się jutro
i ani trochę nas to nie smuci.
~Kinga Łada
~fot. A. Sławińska
~fot. A. Sławińska