22
października tego roku miało miejsce jedno z najważniejszych, jak nie
najważniejsze, wydarzenie dla świata
magii i fantastyki. Na ten dzień przewidziana została bowiem premiera książki
dotyczącej znanego już na całym świecie czarodzieja Harry’ego Pottera. Spełniły
się marzenia wielu osób, u których „Harry Potter i Insygnia Śmierci”
pozostawiły pewien niedosyt. Jednak „Harry Potter i Przeklęte Dziecko”
nie jest kolejną powieścią poświęconą dalszym perypetiom czarodzieja, lecz scenariuszem,
na podstawie którego 30 lipca tego roku wystawiono sztukę w londyńskim teatrze.
Całość czyta się jako dramat.
Akcja
rozpoczyna się dokładnie w tym miejscu w, którym kończy ją poprzednia część,
czyli dziewiętnaście lat po wydarzeniach opisanych w „Insygniach Śmierci”.
Czytelnik ma możliwość ponownego spotkania się z dobrze znanymi mu bohaterami.
Pojawia się Harry, który jako dojrzały mąż Ginny i ojciec trójki dzieci pracuje
w Ministerstwie Magii. Nie może również zabraknąć wszechwiedzącej Hermiony
Granger, aktualnej Minister Magii, żony Rona Weasleya i matki dwójki dzieci. Wszystkich fanów, a raczej w przeważającej
większości fanki, Draco Malfoya z pewnością ucieszy fakt, że bohater pojawia w
książce. Pokazuje on przy tym inną, dotychczas nieznaną czytelnikom twarz.
Wydarzenia jednak skupiają się ściśle na
Harrym i jego kontaktach z drugim synem, Albusem Severusem. Okazuje się, że
kontakt z synem nie jest łatwy, szczególnie, gdy samemu nie miało się
możliwości czerpania od nikogo przykładu. Ponadto sprawy nie ułatwia wciąż duża
popularność i stosunkowo świeża sława tego
Harry’ego Pottera, która odbija się nie tylko na tytułowym bohaterze, lecz
także jego dziecku. Wszystko idzie Albusowi nie tak już od samego początku i pierwszej
podróży pociągiem do szkoły. Zaczyna się od przyjaźni zawartej z nieodpowiednią
osobą, trafienia nie do tego domu, do którego oczekiwano i braku naturalnych
zdolności i talentów magicznych, których posiadanie wydawało się czymś
oczywistym, jeżeli jest się synem sławnego ojca. Albus ma wrażenie, że nie
mogło być gorzej. Czy ma rację? Czy to on okaże się tytułowym przeklętym dzieckiem? Do czego
zdolny jest nastolatek i ile może dokonać albo narozrabiać?
Pierwszy
raz z serią przygód młodego czarodzieja
spotkałam się w wieku dziesięciu lat,
gdy chodziłam do trzeciej klasy szkoły podstawowej. Szybko nadrobiłam
zaległości wydawanych wcześniej części, aby kolejne móc czytać już chwilę po
premierze. Nie ukrywam, że w świat magii Hogwartu wsiąknęłam niemal
natychmiast. Zamiast spać, czytałam po nocach o przygodach Pottera. Jaka była
moja reakcja na wiadomość o premierze? Niesamowita euforia. Jednak przygasła
ona trochę przez informację, że nie będzie to kolejna powieść, lecz scenariusz
dramatu. Taka forma oznacza dużo mniej treści i zdecydowanie szybsze czytanie,
a to oznaczało mniej czasu spędzonego z ulubionym bohaterem i krótsze
delektowanie się lekturą.
Sama
książka rozwojem akcji niewątpliwie zaskoczyła w wielu momentach, gdy nie udało
mi się przewidzieć dalszego ciągu historii. Forma uboga w rozbudowane opisy
narratorskie pozwalała puścić wodzę fantazji i wytworzyć w głowie swój własny
obraz czytanej opowieści. Jednak przez to została ona pozbawiona tej magicznej
aury, która, według mnie, powinna jej towarzyszyć. Po przeczytaniu czułam
niedosyt. Jednak nie wiem, czy jego zaspokojenie jest możliwe ze względu na
siłę, z jaką ta seria oddziałuje na ludzi.
Z całą pewnością cudownie było móc zaczytać się w historii o Harrym Potterze ponownie i spotkać trójkę
przyjaciół stawiającą czoło poważnemu problemowi zagrażającemu spokojowi świata
magicznego. Polecam i serdecznie zapraszam do lektury tych, którzy dotychczas
nie mieli okazji, ponieważ naprawdę warto poświęcić czas na przeczytanie
kolejnych przygód Harry’ego Pottera i jego bliskich.
~red. Martyna Pożarycka